Pora na elektryczne taksówki
- Tomasz Szczepański
- 22 sie 2017
- 3 minut(y) czytania
– Panie, dzisiaj rano kobieta przyszła do mnie i mówi: „Nareszcie jakaś normalna taksówka! Tamten z samochodem elektrycznym nie chciał mnie zawieźć do Piaseczna, bo mu baterii nie wystarczy” – opowiadał z satysfakcją kierowca klasycznej, spalinowej taksówki.

Elektryczne taksówki – Nissan Leaf
Czy elektryczna taksówka jest szalonym pomysłem? A może to strzał w dziesiątkę? Postanowiłem zapytać o to osoby najlepiej poinformowane w tym względzie, czyli samych taksówkarzy – zarówno kierowców wtyczkowozów, jak i zwyczajnych pojazdów ziejących dymem.
Dzienny przebieg taksówki
W ciągu jednego dnia warszawska taksówka przejeżdża od 100 do 300 km, przy czym zazwyczaj dystans ten mieści się w zakresie 200 km. Dokładnie tyle (200 km) wynosi zasięg współczesnych samochodów elektrycznych średniej klasy. Mówimy tu o realnym zasięgu osiąganym w miejskiej dżungli. W praktyce większość kierowców elektrycznych taryf deklaruje, że wystarczy im ładowanie baterii raz dziennie. Nieliczni mówią o drugim, niepełnym ładowaniu w ciągu dnia.
Muszę przyznać, że z początku byłem nieco zdziwiony tą informacją. Spodziewałem się raczej, że samochody trzeba ładować po każdych 3-4 kursach z klientem. Nic bardziej mylnego! Nie dość, że pełne baterie starczają zazwyczaj na cały dzień pracy, to trzeba zaznaczyć, że samochód elektryczny jest pod względem zasięgu całkiem przewidywalny. Nie trzeba więc doładowywać go co jakiś czas „na wszelki wypadek”. Wystarczy założyć sobie pewien margines bezpieczeństwa, przy którym nie jedziemy już z klientem, ale spokojnie zmierzamy w kierunku najbliższego punku ładowania. Większość taksówkarzy, z którymi rozmawiałem, przyjmowała taki margines na poziomie 30 km.

Dalej nie pojedzie…
Gdzie naładować taksówkę?
Być może są tacy szczęściarze, którzy mieszkają tuż obok miejskich punktów ładowania, ale nimi nie będziemy się przejmować. Ładowanie samochodu w podziemnym garażu to temat na oddzielny artykuł, więc skupimy się na najpopularniejszym rozwiązaniu wśród taksówkarzy: szybkich punktach ładowania.
W takim punkcie mamy do dyspozycji prąd stały o mocy 50 kW, który pozwala na naładowanie baterii samochodowych w czasie od 20 do 50 min. Dodatkowo możemy skorzystać z prądu przemiennego o mocy 10 kW (ale taką przyjemnością musielibyśmy się delektować przez około 4 godziny).
Punktów takich jest w Warszawie dość mało. To mniej więcej tak jak elektrycznych samochodów, więc jest zachowana poprawna proporcja. Co jednak ważne, tego typu stacje powstają jak grzyby po deszczu, a już niedługo ich kolejny wysyp wymusi ustawa o elektromobilności. Wygląda więc na to, że na brak punktów ładowania w mieście nie można narzekać.
Póki co, istniejące ładowarki stanowią miejsca spotkań miłośników samochodów elektrycznych. Czekając na swoją kolej, można wysłuchać nieprawdopodobnych opowieści kierowców, dowiedzieć się wiele o praktycznych aspektach eksploatacji samochodów elektrycznych, albo po prostu zasięgnąć różnych porad. Kierowcy wtyczkowozów tworzą tam całkiem sympatyczną społeczność, skłonną do rozmowy i pomocy.
Ile kosztuje eksploatacja taksówki?
Na to pytanie każdy kierowca ma swoją odpowiedź, szczególnie w przypadku samochodów spalinowych. Rekordziści twierdzą, że przejechanie 100 km kosztuje ich 50 zł. Inni oscylują w granicach 40 zł. Miłośnicy instalacji LPG schodzą nawet do 25 zł za 100 km.
Zaskakująco zgodni są jednak kierowcy taksówek elektrycznych. Wszyscy bowiem tankują prąd za darmo. Być może właśnie dlatego rośnie popularność takiego rozwiązania. A co z innymi kosztami eksploatacji? Po usłyszeniu tego pytania większość kierowców elektryków najpierw uśmiecha się pod nosem, a potem z dumą oświadcza: jedyne płyny, które trzeba uzupełniać w tym samochodzie, to: płyn do spryskiwaczy i płyn hamulcowy… Przy czym układ hamulcowy jest w tym przypadku znacznie mniej obciążany, ponieważ 90% hamowania samochodem elektrycznym odbywa się bez udziału hamulców ciernych, za to przy wykorzystaniu silnika elektrycznego, który odzyskuje energię hamowania. Bajka!
Szybkie rachunki wykonywane wraz z taksówkarzami przy stacjach ładowania pokazywały, że kupno samochodu elektrycznego zwraca się po około 5 latach eksploatacji w formie taryfy.
Pora na odwagę
Czy kupno elektrycznego samochodu wymaga odwagi? Z pewnością jest tu do przełamania pewna bariera. Kiedy pierwszy raz wyjeżdżaliśmy elektrykiem na miasto (o czym napiszemy z koleżanką w oddzielnym artykule), cały czas patrzyłem na szacowany zasięg samochodu. Miałem ochotę doładować baterie po przejechaniu pierwszych 50 km, bo przecież nie są już pełne i w każdej chwili może skończyć się zasilanie. Po kilku dniach przekonałem się jednak, że wyładowanie całego „baku” prądu to nie lada wyczyn i trudno to zrobić w ciągu całodniowego jeżdżenia po mieście dokądkolwiek tylko się chce… Przeciętny człowiek będzie ładował swój elektrowóz raz na kilka dni, taksówkarz raz dziennie. Jakikolwiek stres związany z ograniczonym zasięgiem szybko znika.
Myślę, że przyszłość taksówek należy do samochodów elektrycznych. I jest to przyszłość ocierająca się o teraźniejszość. Praca z samochodem elektrycznym zwyczajnie zaczyna się opłacać. Do tego potrzeba nie tyle odwagi, co odrobiny matematyki.
Nie wspomniałem jeszcze o przyjemności z jazdy taką taksówką. Wspomnę, następnym razem…
Comments